Google zapowiedziało niedawno, że do ich sieci Find My Device trafi obsługa technologii Ultra-wideband (UWB). Pierwszym urządzeniem wspierającym tę funkcję ma być Moto Tag, który co prawda posiada odpowiedni chip już od zeszłego roku, ale do tej pory był on nieaktywny. Technologia UWB pozwala na niezwykle precyzyjne lokalizowanie zgubionych przedmiotów – z dokładnością do kilku centymetrów. To idealne rozwiązanie, gdy chcemy odnaleźć klucze ukryte między poduszkami kanapy lub etui z trackerką na dnie torby – bez konieczności używania dźwięków.
To istotny krok naprzód i funkcja, na którą użytkownicy Androida czekali od lat. Apple i Samsung mają już wsparcie UWB w swoich trackerach – AirTag i Galaxy SmartTag – więc brak tej opcji w urządzeniach Google do tej pory był odczuwalny jako brak. Mimo tej nowości, doświadczeni użytkownicy zauważają jedno – samo UWB to za mało. Technologia ta powinna być dodatkiem, a nie głównym daniem. Znacznie pilniejsze są podstawowe poprawki funkcjonalności, bez których cała sieć Google może być po prostu niewystarczająca.
Największą bolączką aplikacji Find My Device jest obecnie fakt, że nie działa ona w trybie offline. Jeśli telefon znajduje się w trybie samolotowym lub nie ma zasięgu, aplikacja nie potrafi odnaleźć nawet urządzeń w bezpośrednim zasięgu Bluetooth. Oznacza to, że szukając torby w samolocie, pociągu lub tuż po przylocie do innego kraju bez aktywnej karty SIM – jesteśmy bezradni. Inne usługi, takie jak Apple Find My czy Samsung SmartThings Find, radzą sobie w takich sytuacjach znacznie lepiej.
I choć zapowiedzi wsparcia dla komunikacji satelitarnej w przyszłości brzmią imponująco, to najpierw Google powinno skupić się na podstawach: sprawdzić, by aplikacja działająca w trybie Bluetooth faktycznie wykrywała urządzenia znajdujące się w pobliżu. Obecnie często zdarza się sytuacja, w której tracker Bluetooth znajduje się tuż obok smartfona, ale aplikacja twierdzi, że ostatnio widziała go kilka godzin lub dni wcześniej.
Podczas testów z Moto Tag sytuacja potrafiła być absurdalna – oficjalna aplikacja Motoroli pokazywała aktywne połączenie Bluetooth, podczas gdy Find My Device twierdziło, że urządzenie nie było widziane od wielu dni. Po wymianie baterii sytuacja poprawiła się… na kilka minut. Różnica wynika najpewniej z użycia klasycznego połączenia Bluetooth w aplikacji producenta i Bluetooth Low Energy w rozwiązaniu Google. Niezależnie od tego, użytkownik widzi tylko jedno – brak spójności i niepewność działania.
Oprócz problemów z łącznością, sieci Google brakuje wielu funkcji, które uznawane są już za standard w świecie trackerów. Pokrętło funkcji dostępnych w Find My Device ogranicza się do pokazania lokalizacji, poziomu baterii i udostępniania urządzenia innym użytkownikom. Brakuje opcji do zlokalizowania telefonu po kliknięciu na trackera, przeglądu historii lokalizacji czy powiadomień o tym, że dany przedmiot został przez nas przypadkowo pozostawiony.
Co więcej – niektóre z tych funkcji są dostępne u producentów trackerów, takich jak Chipolo czy Motorola, ale wymagają zainstalowania osobnych aplikacji. To oznacza konieczność nadania dodatkowych uprawnień i ciągłego działania tych aplikacji w tle, co przekłada się na większe zużycie baterii.
Jasne, technologia UWB wygląda efektownie i robi wrażenie na papierze. Daje użytkownikowi wizualne prowadzenie – jak kompas pokazujący kierunek, w którym znajduje się zguba. Ale nie rozwiązuje podstawowych problemów, jak brak działania aplikacji offline lub przypadki, w których tracker „skręca w prawo”, ale aplikacja twierdzi, że go nie widzi. To tylko ładny plaster na głęboką ranę, która wymaga dużo szerszej interwencji.
Choć Google poprawiło stabilność działania w porównaniu z tym, co użytkownicy doświadczali jeszcze w 2024 roku, sieć Find My Device nadal nie dorównuje poziomem konkurencji od Apple i Samsunga. Nadal zdarza się, że aplikacja nie rozpoznaje, iż tracker jest tuż obok. Kiedy oznaczymy przedmiot jako zgubiony, powiadomienie o odnalezieniu często w ogóle nie przychodzi – nawet jeśli ręczne sprawdzenie w aplikacji pokazuje lokalizację. W sytuacji, gdy nieznany tracker zaczyna nas śledzić, Android potrafi zareagować z opóźnieniem – AirTagy są wykrywane szybciej niż urządzenia kompatybilne z Find My Device.
To wszystko prowadzi do jednego wniosku: Google powinno skupić się na niezawodności podstawowych funkcji, zanim zacznie wprowadzać innowacje typu UWB czy komunikacja satelitarna. Solidne fundamenty są ważniejsze niż efektowne dodatki. Świetna technologia nie może przyćmić faktu, że użytkownik musi mieć pewność, że jego urządzenia są widoczne, działają offline i oferują podstawowe funkcje bezpieczeństwa oraz wygody. Dopiero potem można mówić o rozszerzeniu funkcjonalności.