W ostatnich dniach światło dzienne ujrzał niepokojący raport ujawniający, jak dane lokalizacyjne zebrane z popularnych aplikacji mogą być wykorzystywane przez niepowołane osoby. Portal 404 Media poinformował o wycieku wielkiej bazy danych, obejmującej informacje o lokalizacjach dziesiątek milionów urządzeń. Dane te, jak się okazuje, pochodzą głównie z procesów związanych z reklamami w czasie rzeczywistym, co podkreśla skalę problemu w dzisiejszym cyfrowym ekosystemie.
Dane lokalizacyjne – kto naprawdę je kontroluje?
Dane lokalizacyjne to jeden z najbardziej wrażliwych typów informacji, którymi dysponujemy. Nowoczesne systemy operacyjne, takie jak Android, starają się zapewnić użytkownikom przejrzystość w kwestii tego, jakie aplikacje mają dostęp do ich lokalizacji. Użytkownicy mogą przecież ręcznie decydować, komu udostępniają swoje dane. Jednakże rzeczywistość okazuje się bardziej złożona – nasze ruchy bywają śledzone przez podmioty trzecie, o czym często nie mamy pojęcia. Problem ten szczególnie dotyka aplikacji z wbudowanymi reklamami, które uczestniczą w procesie tzw. reklamy w czasie rzeczywistym (RTB – real-time bidding).
Jak działają mechanizmy RTB i gdzie tkwi zagrożenie?
Podczas korzystania z aplikacji takich jak Tinder czy nawet mobilne gry typu Candy Crush, użytkownicy często spotykają się z reklamami. Aby reklamy te były bardziej trafne, aplikacje biorą udział w aukcjach RTB, gdzie sprzedają dane użytkowników reklamodawcom. W zależności od potrzeb kampanii, dane te mogą obejmować m.in. lokalizację użytkownika. Co ważne, nie zawsze są to dane pobierane bezpośrednio z GPS – informacje te mogą pochodzić również z innych źródeł, takich jak adresy IP czy nawet identyfikatory urządzeń. Taki proces pozwala reklamodawcom precyzyjnie docierać do swoich odbiorców, ale jednocześnie stawia pod znakiem zapytania, jak dobrze chronione są zebierane informacje.
Gravy Analytics, firma specjalizująca się w analizie danych z RTB, stworzyła ogromną bazę informacji o użytkownikach, która była dostępna komercyjnie dla klientów. Niestety, niedawno firma padła ofiarą cyberprzestępców, którzy wykradli dane i ujawnili światu, jak szeroko zakrojone było gromadzenie tych informacji. Ujawnione dokumenty wywołały szok wśród użytkowników, pokazując skalę tej reklamy napędzanej przez lokalizacje.
Co mówią dane i jakie aplikacje są zaangażowane?
Według informacji ujawnionych przez hakerów, problem dotyczy dziesiątek popularnych aplikacji, spośród których niewiele mogło zdawać sobie sprawę z uczestnictwa w tak rozległym procesie. Na liście wspomnianych aplikacji znalazły się nie tylko proste gry, ale również platformy biznesowe, takie jak Microsoft 365. Choć deweloperzy tych programów mogli nie być świadomi pełnego przebiegu wymiany danych, użytkownicy odczuwają coraz mniejsze poczucie bezpieczeństwa w korzystaniu z cyfrowych narzędzi.
Warto również zauważyć, że Federalna Komisja Handlu (FTC) w USA już wcześniej próbowała ograniczyć możliwość wykorzystywania danych lokalizacyjnych w takich celach. Jednak wyciek informacji pokazuje, że wprowadzane regulacje są niewystarczające i cały ten ekosystem wymaga gruntownej reformy.
Czy użytkownicy mogą chronić swoje dane?
Niezawodne zabezpieczenie danych lokalizacyjnych wydaje się obecnie trudnym wyzwaniem. Jednym z pierwszych działań, które mogą podjąć użytkownicy, jest dokładne sprawdzanie, jak aplikacje zarządzają ich danymi. Przeglądanie polityk prywatności i kontrolowanie uprawnień aplikacji to kluczowe kroki, które każdy korzystający ze smartfona powinien podejmować. Należy także zastanowić się nad ograniczeniem dostępu do lokalizacji w aplikacjach, które tego nie potrzebują, np. poprzez ustawienie ręcznego udostępniania danych lub korzystanie z fałszywych lokalizacji tam, gdzie jest to możliwe.
Z punktu widzenia twórców aplikacji i platform mobilnych, potrzebne są bardziej zaawansowane narzędzia zabezpieczające oraz większa transparentność w zakresie zbierania i przetwarzania danych. Z kolei rządy i organizacje międzynarodowe powinny kontynuować prace nad regulacjami ograniczającymi możliwość komercyjnego wykorzystywania lokalizacji użytkowników.
Prywatność na zakręcie
Rzeczywistość cyfrowa pokazuje, że poziom prywatności, jaki wielu z nas uważa za standardowy, może w praktyce być złudny. Wyciek danych lokalizacyjnych z Gravy Analytics to przestroga dla każdego użytkownika technologii, ale także apel dla twórców systemów operacyjnych, aplikacji i instytucji regulacyjnych o podjęcie poważniejszych działań w ochronie naszej prywatności. Musimy być bardziej świadomi tego, kto ma dostęp do naszych danych, jak są one wykorzystywane i co możemy zrobić, aby minimalizować ryzyko ich nadużywania.