Wieczne eksperymenty Google – czy użytkownicy już mają dość?
Wśród technologicznych entuzjastów można spotkać żart o tym, że korzystanie z produktów Google przypomina uczestniczenie w trwającym bez końca programie beta. Nieustanne zmiany interfejsu czy nieprzewidywalne zachowanie usług, które powinny być stabilne i sprawdzone, mogą być męczące. Zamiast skupiać się na produktywności, użytkownicy muszą najpierw zrozumieć, jaki eksperyment proponuje im tym razem Google.
Nielimitowane zmiany jako ryzyko dla lojalności użytkowników
Google, jako gigant internetowy, ma olbrzymi wpływ na to, jak korzystamy z sieci. Jednak częste zmiany, które pojawiają się bez wyraźnej potrzeby czy konsultacji z użytkownikami, zaczynają przypominać bardziej dyktatorski styl, niż dążenie do ulepszania doświadczeń. Ostatni eksperyment z pomarańczowymi linkami w wynikach wyszukiwania jest idealnym przykładem — dla wielu użytkowników był to krok zbyt daleko. Czy rzeczywiście te zmiany przynoszą coś pozytywnego? A może tylko dodają chaosu w korzystaniu z usług?
Brak spójności jako powód frustracji
Jednym z powodów, dla których ekosystem Apple cieszy się tak dużą lojalnością, jest konsekwencja. Produkty tej firmy wprowadzają innowacje, ale robią to w ramie spójności i prostoty. Tymczasem Google wydaje się działać na zasadzie „co tydzień coś nowego”. Najlepszym przykładem jest Google Search, jedna z najbardziej podstawowych usług firmy. Zamiast oferować stabilność i przewidywalność, wyszukiwarka stała się miejscem ciągłych eksperymentów — od zmian kolorów linków po ich układ. Dla użytkowników, którzy nie są zaawansowani technologicznie, tego typu zmiany mogą być źródłem niepotrzebnego stresu.
Google Photos — od narzędzia użytkowego do labiryntu
Aplikacja Google Photos to kolejne pole walki z chaosem. Funkcje takie jak „Memories” czy organizacja zdjęć były prostymi, intuicyjnymi rozwiązaniami. Tymczasem ostatnie zmiany zepchnęły albumy głębiej w strukturę aplikacji, ukrywając je w zakładce „Zbiory”. Dla wielu użytkowników — zwłaszcza tych mniej obeznanych z technologią — było to kompletnie niepotrzebne. Jeden telefon od zdezorientowanego rodzica, który nie może znaleźć zdjęć z wakacji, mówi wiele o tym, jak fragmentaryczne są te zmiany.
Problematyczne przeprojektowania w aplikacjach
Zmiany w interfejsach aplikacji również pozostawiają wiele do życzenia. Sklep Google Play zyskał nowy wygląd, ale zmiana położenia paska wyszukiwania z góry na dół ekranu była dla wielu użytkowników krokiem wstecz. Choć wizualnie jest to może bardziej nowoczesne, narzucenie tego rozwiązania bez wprowadzenia odpowiednich samouczków sprawia, że użytkownicy czują się zagubieni. To kolejny przykład braku zrozumienia potrzeb przeciętnego użytkownika, który nie chce uczyć się „trików”, by znaleźć podstawowe funkcjonalności.
Chaos w funkcjach systemu Android
System Android, a w szczególności menu szybkich ustawień, również boryka się z problemem spójności. Ciągłe zmiany w układzie przycisków — od małych kafelek po większe elementy — wprowadzają więcej zamieszania niż korzyści. Ostatnio Google połączyło przełączniki danych mobilnych i Wi-Fi w jeden kafelek „Internet”. Ta zmiana, choć mogła wyglądać na sensowną na etapie projektowania, w praktyce wydłuża czas wykonywania prostych zadań, takich jak włączanie i wyłączanie danych mobilnych. To krok wstecz w kwestii ergonomii.
Granica między innowacją a wprowadzeniem chaosu
Oczywiście nie wszystkie zmiany są złe. Na przykład umieszczenie przycisku funkcji „Magic Rewrite” poza edytorem tekstu było rozsądną decyzją, która ułatwiła korzystanie z tej funkcji. Ale w tle pojawia się pytanie: dlaczego coś tak oczywistego nie było uwzględnione już na etapie początkowym? Krótkowzroczność planistyczna wydaje się tu dużym problemem.
Rozproszona tożsamość aplikacji i usług
Wszystkie te zmiany dotykają również aplikacji i ich nazw. Na przykład ewolucja Google Pay do Wallet, czy przeprojektowanie Duo w Meet — użytkownicy muszą nieustannie uczyć się, jak na nowo korzystać z usług, które już przecież były intuicyjne. Google zdaje się traktować swoje aplikacje jak projekty w wiecznej fazie testowej, co nie każdemu odpowiada. Ostatecznie zmiany te prowadzą do poczucia niepewności, która wpływa na doświadczenie wszystkich użytkowników, a nie tylko tych najbardziej zaawansowanych technologicznie.
Czy Google nie przesadza z iteracją?
Kiedyś motto Google brzmiało „launch early, iterate often” — czyli „uruchamiaj wcześnie, iteruj często”. Gmail przez pięć lat pozostawał w wersji beta, mimo milionów użytkowników. Jednak tamte czasy minęły. Dziś mamy do czynienia z firmą, której usługi są podstawą codziennego życia dla miliardów ludzi. Stawianie użytkowników w roli uczestników eksperymentów stało się nie tylko męczące, ale przede wszystkim frustrujące dla tych, którzy oczekują gotowych, stabilnych produktów.
Prawda jest taka, że potrzebujemy mniej eksperymentów, a więcej dopracowanych, w pełni ukończonych rozwiązań. Czas, aby Google zwolniło tempo, spojrzało wstecz i skupiło się na budowaniu ekosystemu, który jest naprawdę intuicyjny i stabilny. Dla firm może to być tylko projekt, ale dla użytkowników — to część ich codziennego życia.