Szybko rozprzestrzeniające się pożary w rejonie Los Angeles wyniszczają tamtejsze obszary, co jest niezwykle nietypowe dla końca sezonu pożarowego w Kalifornii. Potężne wiatry Santa Ana, choć charakterystyczne dla tej pory roku, tym razem nadeszły po kilkumiesięcznej suszy. To wyjątkowo niebezpieczne połączenie prowadzi do serii katastrofalnych pożarów, które mogą wskazywać na zmieniające się zachowanie ognia w wyniku zmian klimatycznych.
„Choć pożary wzniecane przez wiatry Santa Ana nie są nowością w południowej Kalifornii, nigdy wcześniej nie widziano tak intensywnych zjawisk w styczniu, a tylko raz w grudniu” – komentuje Crystal Kolden z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Merced.
Na dzień 8 stycznia w rejonie Los Angeles płoną co najmniej cztery znaczące pożary, jak podaje Kalifornijski Departament Leśnictwa i Ochrony Przeciwpożarowej. Największymi z nich są pożar w Palisades oraz w Eaton, które spaliły już ponad 4 tysiące hektarów (10 tysięcy akrów) w zaledwie jeden dzień. Pożary doprowadziły do śmierci co najmniej dwóch osób, zniszczenia tysiąca domów oraz ewakuacji dziesiątek tysięcy mieszkańców. Ogień zagroził również kluczowym obiektom, takim jak Laboratorium Napędu Odrzutowego NASA oraz Muzeum Getty.
Siła wiatrów Santa Ana osiągnęła prędkość do 129 kilometrów na godzinę, co niewiarygodnie przyspieszyło rozprzestrzenianie się płomieni oraz skomplikowało działania ekip ratowniczych. Najnowsze prognozy przewidują, że te ekstremalne warunki pogodowe mogą utrzymywać się do 10 stycznia, jeszcze bardziej komplikując walkę ze skutkami żywiołu.
Cała sytuacja jest kolejnym epizodem w #ciągu „bardzo wysoce nieprawdopodobnych sekwencji ekstremalnych wydarzeń klimatycznych i pogodowych” – jak wyjaśnia Park Williams z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles. Chociaż wiatry Santa Ana są stałym elementem klimatu południowej Kalifornii, zwykle ich skutki są ograniczone przez deszczową pogodę jesienią i zimą. Tym razem jednak deszcze nie nadeszły, pozostawiając wysuszoną roślinność jako idealny materiał palny.
Dodatkowym czynnikiem napędzającym intensywność pożarów była mokra zima w 2023 roku, która sprzyjała bujnemu wzrostowi roślinności. Niestety, kolejne miesiące upałów i suszy w 2024 roku sprawiły, że ten nadmiar roślin stał się łatwopalnym zagrożeniem. Kolden podkreśla, że taka kombinacja – obfitość paliwa, susza oraz silne, gorące, suche wiatry – prowadzi do „najbardziej wybuchowego zachowania ognia, jakie można sobie wyobrazić”.
Przyczyny wybuchów pożarów nadal są badane przez władze, jednak coraz więcej wskazuje na to, że zmiany klimatyczne mogły odegrać istotną rolę w intensyfikacji tych zjawisk. Szczególny wpływ mogły mieć ponadprzeciętne temperatury powierzchni oceanów w rejonie Pacyfiku, częściowo spowodowane zmianami klimatycznymi. Jak zauważa Daniel Swain z UCLA, ciepłe wody oceanu przyczyniły się do powstania grzbietu wysokiego ciśnienia atmosferycznego, który blokowała przepływ opadów deszczu spowodowanych prądami strumieniowymi, co jest kluczowe dla nawodnienia terenów w południowej Kalifornii.
Według Daniela Cayan z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego, podobne systemy wysokiego ciśnienia obserwuje się w regionie coraz częściej w ciągu ostatnich 50 lat, co może być kolejnym dowodem na wpływ globalnego ocieplenia na lokalny klimat.