Kiedy administracja Donalda Trumpa w marcu 2024 roku obcięła ponad 11 miliardów dolarów środków federalnych przeznaczonych na działania związane z pandemią COVID-19, poważnie ucierpiały programy wspierające osoby w procesie wychodzenia z uzależnień. Choć fundusze pierwotnie miały wspomagać walkę z chorobą zakaźną, znaczna ich część została przeznaczona również na programy zdrowia psychicznego i leczenia uzależnień. W momencie ogłoszenia cięć organizacje w całym kraju zaczęły zmagać się z dramatycznymi decyzjami — w Indianie zwolniono trzech pracowników, w Teksasie zamknięto całodobową infolinię wsparcia, a w Minnesocie ograniczono działania skierowane do społeczności wschodnioafrykańskiej.
Programy wspierające osoby zmagające się z uzależnieniami to coś więcej niż tylko terapia. Codziennie angażują się one w działania nierefundowane przez ubezpieczenia zdrowotne — pomagają znaleźć mieszkanie, dojechać na wizytę lekarską lub do sądu, stworzyć CV czy zdobyć nowe kwalifikacje zawodowe. To właśnie te elementy umożliwiają osobom w przebudowie życia wyjście ze spirali uzależnienia i funkcjonowanie w społeczeństwie. Niestety, nagłe odcięcie od funduszy spowodowało, że wiele z tych inicjatyw zawiesiło lub zlikwidowało działania, których finansowanie stało się niemożliwe do utrzymania.
Decyzja administracyjna została tymczasowo zablokowana przez sąd federalny, co pozwoliło na kontynuację obsługi niektórych programów. Jednak szkody już zostały wyrządzone — zwolnieni pracownicy nie tak łatwo wracają na swoje stanowiska, a odbudowanie zaufania i efektywności działań zajmuje czas, który może okazać się zbyt cenny w walce o każde ludzkie życie. Organizacje pozostały w stanie niepewności — nie wiedzą, czy za tydzień zniknie kolejna część finansowania, ani kiedy sędziowski zakaz może zostać zniesiony.
Jednocześnie ogłoszono restrukturyzację amerykańskiego Departamentu Zdrowia i Opieki Społecznej, w której zlikwidowano wyspecjalizowany urząd zajmujący się problematyką uzależnień — Substance Abuse and Mental Health Services Administration. Według przedstawicieli administracji, celem zmian ma być zwiększenie efektywności działania poprzez uproszczenie struktur i skupienie się na zadaniach najściślej związanych z nową inicjatywą „Make America Healthy Again”. Jednak w środowiskach zaangażowanych w pomoc osobom uzależnionym narasta obawa, że likwidacja dedykowanego urzędu jest krokiem wstecz i oznacza odejście od traktowania problemu jako priorytetu polityki zdrowotnej.
Dla prowadzących te działania osób, jak Racquel Garcia z organizacji HardBeauty w Kolorado, cięcia to nie sucha decyzja budżetowa, ale dramat bardzo konkretnych ludzi. Jej zespół miał otrzymać 75 tysięcy dolarów na pomoc ciężarnym kobietom dotkniętym uzależnieniem w dwóch wiejskich hrabstwach. Bez funduszy, mimo wszystko, Garcia zdecydowała się utrzymać na etacie pracownicę, która wspierała świeżo upieczone mamy — odwiedzała je w szpitalu, łączyła z usługami społecznymi i pomagała w uzyskaniu leczenia czy mieszkania. „Nie mogę zostawić tych mam. Po prostu nie mogę tego zrobić” – mówi.
Często zatrudnia kobiety, które same przeszły przez czas uzależnienia, przemocy i utrzymywania się z zasiłków. Dziś są trzeźwe, pracują i wspierają inne kobiety w odbudowie życia. W ten sposób powstała społeczność pomagających sobie nawzajem matek, co idealnie wpisywało się w deklarowaną agendę administracji — ograniczenie zależności od systemu pomocy społecznej i aktywizację zawodową.
Programy takie jak HardBeauty czy Young People in Recovery z sukcesem kształtują tak zwanych „pracowników gotowych do wyjścia z uzależnienia” – osób, które nie tylko same wychodzą na prostą, ale pomagają innym to osiągnąć. Uczą one podstawowych umiejętności życiowych, wspierają w znajdowaniu pracy i dodają energii przez wspólne aktywności, jak grupowe wycieczki czy sport na świeżym powietrzu. Niestety, bez stabilnego finansowania, organizacje są zmuszone sięgać po fundusze awaryjne, ograniczać liczbę wydarzeń czy uszczuplać kadry, co zagraża kontynuacji działalności, szczególnie w regionach wiejskich.
W Minnesocie program Niyyah Recovery Initiative przez lata prowadził aktywną pomoc skierowaną do społeczności wschodnioafrykańskiej i muzułmańskiej — obecność w meczetach, jadłodajniach, spotkaniach społecznych czy bezpośrednie rozmowy na ulicy były szansą, by dotrzeć do osób, które samodzielnie nigdy nie zgłosiłyby się po pomoc. Pracownicy mówili w lokalnych językach, budowali relacje i dawali nadzieję, że zmiana życia jest możliwa. Ich działania również stoją teraz pod znakiem zapytania. Wolontariusze obawiają się, że bez ich obecności wiele osób nigdy nie dowie się, że istnieje droga wyjścia z uzależnienia.
Eksperci, jak Rahul Gupta — były federalny doradca ds. polityki narkotykowej, ostrzegają, że cięcia są sprzeczne z celami deklarowanymi przez samą administrację: jeśli nie będzie usług wspierających zdrowienie, coraz więcej osób przestanie być zdolnych do podjęcia pracy — a to odbije się zarówno na rynku pracy, jak i społecznej tkance kraju. W jego ocenie, bez wsparcia uzależnionych nie można mówić o powrocie przemysłu czy pełnym rozwoju gospodarczym obszarów wiejskich.
Wnioski płynące z badań są jasne: odpowiednio poprowadzone inicjatywy, szczególnie te kierowane przez osoby z własnym doświadczeniem uzależnienia, obniżają liczbę ponownych aresztowań, zwiększają frekwencję na terapii, pomagają łączyć rozdzielone rodziny i stabilizować ich życie. Jednak bez systemowego i długofalowego wsparcia finansowego ten postęp może zostać zaprzepaszczony. Wreszcie, jak celnie podsumowuje Kaleab Woldegiorgis z Minnesoty: „Ludzie nie sięgają po broszury, by zmienić życie. Nie czerpią inspiracji z billboardów. Ludzie potrzebują ludzi.”