Pod koniec pierwszej dekady XXI wieku Facebook był prężnie rozwijającą się platformą internetową, która święciła triumfy na komputerach stacjonarnych. Użytkownicy mogli korzystać z wielu zewnętrznych aplikacji oraz gier, spośród których ogromną popularność zdobyła chociażby FarmVille – wiralowy fenomen, który przyciągnął miliony graczy z całego świata. Jednak gdy smartfony, a zwłaszcza iPhone, na stałe zagościły w codziennym życiu użytkowników, rozkład sił w świecie cyfryzacj zaczynał się zmieniać. Coraz bardziej restrykcyjne zasady obowiązujące w sklepie App Store zaczęły wpływać na kierunek rozwoju Facebooka i innych platform społecznościowych.
W niedawnym wywiadzie dla Stratechery, Mark Zuckerberg – CEO firmy Meta – rzucił nieco światła na ten przełomowy okres w historii swojej firmy. Przyznał, że jednym z powodów upadku pełnej potencjału platformy aplikacji i gier osadzonych w strukturze Facebooka było stanowcze podejście Apple. Zuckerberg stwierdził, że Apple nie pozwoliło użytkownikom iOS korzystać z tzw. „platformy wewnątrz platformy”, co jego zdaniem znacząco ograniczyło rozwój usług społecznościowych na urządzeniach mobilnych.
Zarówno dla Facebooka, jak i dla całego ekosystemu deweloperów korzystających z tej platformy, było to poważne uderzenie. Warto podkreślić, że przed wejściem Facebooka na giełdę w 2012 roku, aplikacje i gry firm trzecich generowały nawet do 20% przychodów firmy. Jednak z czasem ten segment przestał się rozwijać, głównie z powodu ograniczeń nałożonych przez Apple w swoim systemie mobilnym.
Wina jednak nie leży wyłącznie po stronie Apple. W pierwszych latach po 2010 roku, Facebook również wprowadził szereg zmian – ograniczył dostęp do niektórych interfejsów API oraz wdrożył bardziej restrykcyjne zasady, argumentując to troską o prywatność, bezpieczeństwo i komfort użytkowników. Te wewnętrzne decyzje Facebooka również wpłynęły na wygaszenie rozkwitającego wówczas ekosystemu gier społecznościowych.
Zuckerberg nie krył rozczarowania decyzjami Apple. W trakcie rozmowy wyraził „głęboką gorycz”, jaką kieruje w stronę firmy z Cupertino, przypisując jej politykom odpowiedzialność za tłumienie innowacyjnych rozwiązań oraz za hamowanie naturalnej ewolucji platform cyfrowych. Jego zdaniem takie działania nie tylko utrudniają rozwój technologii, ale też zaostrzają relacje biznesowe między kluczowymi graczami na rynku.
Ostatnie lata przyniosły kolejne spięcia na linii Apple – reszta świata. Wprowadzenie funkcji App Tracking Transparency, ograniczającej możliwość śledzenia użytkowników w aplikacjach na iOS, znacząco wpłynęło na modele reklamowe platform takich jak Facebook. Zuckerberg wielokrotnie podkreślał, że systemy mobilne – iOS w szczególności – powinny być bardziej otwarte, tak jak tradycyjne systemy komputerowe typu macOS czy Windows, które pozwalają na większą swobodę działania deweloperów.
Napięcia w relacjach gigantów technologicznych zaczynają również znajdować odzwierciedlenie w realiach prawnych. Niedawno Epic Games wygrało batalię sądową z Apple w USA – sędzia uznał, że Apple złamał postanowienia wcześniejszego nakazu, który miał umożliwiać twórcom aplikacji kierowanie użytkowników do zewnętrznych opcji płatności przez linki w aplikacjach. W następstwie wyroku Apple musi zaprzestać pobierania 27-procentowych prowizji od transakcji przeprowadzanych za pomocą takich linków i dopuścić deweloperów do bezpośredniej komunikacji z użytkownikami na temat alternatywnych kanałów płatności.
To jednak dopiero początek większych zmian. W marcu 2024 roku Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych wniósł przeciwko Apple pozew antymonopolowy, zarzucając firmie nadużywanie dominującej pozycji rynkowej i nielegalne utrzymywanie zamkniętego, hermetycznego ekosystemu iPhone’ów. Ta sprawa wciąż jest w toku, ale może zadecydować o przyszłości App Store oraz o kształcie mobilnego internetu w kolejnych latach.
Coraz wyraźniej widać, że bastion Apple – słynny „walled garden” chroniący ich produkty i usługi – zaczyna powoli pękać. Zarówno presja ze strony konkurencji, użytkowników, jak i organów nadzoru prawnego zmusza firmę z Cupertino do rewizji własnych zasad. To z jednej strony szansa na większą otwartość, a z drugiej – kolejna odsłona długiej bitwy o przyszłość cyfrowej wolności.