Jeśli od jakiegoś czasu zastanawiasz się nad wymianą swojego iPhone’a, MacBooka czy Apple Watcha na nowszy model, najnowsze doniesienia płynące z rynków międzynarodowych mogą znacząco wpłynąć na Twoją decyzję. Wszystko wskazuje na to, że ceny sprzętów Apple mogą niedługo znacznie wzrosnąć, a winne są temu zmiany polityczne za oceanem. Ogłoszenie przez Donalda Trumpa nowych ceł na import towarów z Chin może doprowadzić do poważnych przetasowań na rynku elektroniki użytkowej — a Apple stanie na pierwszej linii tego cenowego frontu.
Wprowadzenie 34-procentowego cła na produkty z Chin, połączonego z wcześniejszymi 20%, oznacza łączny 54-procentowy podatek importowy na tym kierunku. Mimo że Apple od dawna stara się dywersyfikować swoją sieć produkcji, Chiny wciąż pozostają jednym z głównych ogniw łańcucha dostaw firmy. Analitycy rynku ostrzegają, że może to przełożyć się na wzrost cen iPhone’ów nawet o 43%. Przykładowo — najtańszy obecnie model z najnowszej serii, czyli iPhone 16e, wyceniony na 599 dolarów, po podwyżce mógłby kosztować nawet 856 dolarów. To poziom cenowy dotychczas zarezerwowany dla modeli Pro.
Rosenblatt Securities, firma badająca rynek, szacuje, że Apple będzie musiało podnieść ceny iPhone’ów oraz Apple Watchy o 43%, iPadów o 42%, a Maców i AirPodsów o około 39%, by zrekompensować koszt cła. Inni eksperci, jak choćby Neil Shah z Counterpoint Research, sugerują, że średni wzrost cen wynoszący 30% może okazać się nieunikniony. Nawet bardziej konserwatywne szacunki, przedstawione przez Erika Woodringa z Morgan Stanley, wskazują na wzrosty rzędu 17–18%.
Apple próbowało wcześniej minimalizować wpływ amerykańsko-chińskich napięć handlowych, przenosząc część produkcji do krajów takich jak Wietnam, Indie czy Tajlandia. Niestety, nowe taryfy obejmują również towary z tych lokalizacji. Może się więc okazać, że radykalny wzrost cen iPhone’ów i innych urządzeń Apple jest tylko kwestią czasu. W wariancie najbardziej pesymistycznym, ceny sprzętów mogą wzrosnąć nawet o ponad 40%.
Donald Trump nie pozostawił zbyt dużego marginesu na spekulacje. Na platformie Truth Social zadeklarował, że nie planuje zmieniać swojej polityki gospodarczej. Równocześnie podał jednak, że prowadził „produktywną rozmowę” z Wietnamem na temat ewentualnego złagodzenia ceł. Trump stosował już wcześniej politykę „kija i marchewki” względem Kanady czy Meksyku, co sugeruje, że i tym razem może zmienić zdanie — jednak obecnie nie ma na to gwarancji.
Co ciekawe, jeszcze przed wejściem nowych ceł Apple ma możliwość zabezpieczenia się przed natychmiastowym wzrostem cen. Urządzenia wysłane ze wschodniej Azji do USA przed 9 kwietnia (godzina 00:01 czasu wschodniego) nie będą objęte nowymi taryfami. Możliwe więc, że firma intensywnie zwiększa aktualne dostawy, aby jak najdłużej utrzymać obecne ceny bez drastycznych korekt.
Jednak dostępny zapas magazynowy nie wystarczy wiecznie. Gdy stany magazynowe w USA się wyczerpią, Apple będzie musiało podjąć trudną decyzję — albo zaryzykuje zmniejszenie marży, albo przełoży nowe koszty na klientów końcowych. Według analityków, takich jak Angelo Zino z CFRA Research, firma może powstrzymać większe podwyżki do momentu premiery iPhone’a 17, czyli do jesieni tego roku. Niewykluczone więc, że do tego czasu ceny utrzymają się na dotychczasowym poziomie — ale później zmiany będą już nieuniknione.
Ważnym czynnikiem w tej rozgrywce pozostaje Kongres. Choć niektórzy senatorzy, jak Chuck Grassley, zaproponowali ustawę pozwalającą Kongresowi na zatwierdzanie nowych ceł, projekt ten nie cieszy się wystarczającym poparciem wśród Republikanów. Sam Trump powołuje się na ustawę o Nadzwyczajnych Uprawnieniach Gospodarczych, co daje mu szerokie możliwości nakładania ceł bez konieczności konsultacji z Kongresem. Co więcej, brak jest obecnie mechanizmu umożliwiającego firmom, takim jak Apple, ubieganie się o indywidualne zwolnienia z ceł.
W czasie poprzedniej prezydentury, Trump udzielił Apple częściowych zwolnień — między innymi na Apple Watcha. Jednak najnowsza runda ceł nie przewiduje obecnie takich wyjątków. Mimo spotkań Tima Cooka z Trumpem, w tym znaczącej darowizny na jego inaugurację, Apple nie uzyskało dotąd żadnych gwarancji ani preferencyjnego traktowania.
Wszystko to prowadzi do jednego wniosku — jeśli rozważasz zakup nowego urządzenia z logo nadgryzionego jabłka, najlepszy moment może być właśnie teraz. Kupno iPhone’a 16, MacBooka lub iPada przed potencjalnym wzrostem cen może oznaczać oszczędność kilkuset, a nawet tysięcy złotych. Coraz więcej firm — nawet Nintendo — już teraz analizuje ryzyko zmian cenowych i przesuwa premiery swoich produktów w obawie przed skutkami ceł.
Choć wiele kwestii pozostaje niepewnych — czy Trump zmieni zdanie, czy inne kraje wynegocjują łagodniejsze warunki handlowe, a może Apple wyczaruje specjalne obejścia — jedno jest pewne: rynek elektroniki w 2025 roku może diametralnie się zmienić. Cła wchodzą w życie 9 kwietnia — pozostało więc niewiele czasu, by zareagować. Jeśli zależy Ci na zakupie nowego sprzętu bez przepłacania, czas działać.