Apple miało ambitny pomysł, by uczynić swój najnowszy serial komediowy „The Studio” jeszcze bardziej unikalnym. Według doniesień, firma chciała, aby dyrektor generalny Tim Cook pojawił się w krótkiej, zaskakującej roli w jednym z odcinków. Propozycję tę złożyło kilku wysokich rangą przedstawicieli Apple odpowiedzialnych za produkcje telewizyjne. Jednak twórca serialu, Seth Rogen, zdecydował się pójść w zupełnie innym kierunku.
Zamiast postawić na jednego z najpotężniejszych ludzi świata technologii, Rogen uznał, że gościnną rolę zagra Ted Sarandos, współdyrektor generalny serwisu Netflix — co czyni ten wybór jeszcze bardziej zaskakującym, biorąc pod uwagę konkurencyjny charakter obu platform streamingowych. W ósmym odcinku „The Studio” Sarandos wciela się w przerysowaną wersję samego siebie. W jednej ze scen dochodzi do absurdalnej konwersacji w łazience podczas gali Złotych Globów — fikcyjny producent Matt Remick pyta Sarandosa, dlaczego laureaci tak często mu dziękują podczas przemówień. Odpowiedź jest nie mniej komiczna: podziękowania są zapisane w umowie.
To niecodzienne cameo wywołało zdziwienie, także wewnątrz samego Apple. Rogen ujawnił, że firma zapytała go, czy zamiast Sarandosa mógłby w tej scenie wystąpić Tim Cook. Reżyser i scenarzysta jednak uprzejmie, lecz stanowczo odmówił. Wielu komentatorów branży medialnej zauważa, że decyzja o pokazaniu wysoko postawionego menedżera konkurencyjnego giganta w produkcji Apple TV+ jest czymś niemal bezprecedensowym. Taki poziom współpracy między bezpośrednimi rywalami w świecie streamingu niemal się nie zdarza.
Pomimo tej nietypowej sytuacji, „The Studio” cieszy się dużą popularnością i szturmem zdobywa uwagę widzów. W związku z sukcesem produkcji, jeszcze przed emisją finału sezonu zaplanowanego na 21 maja, Apple TV+ zamówiło już drugi sezon serialu. To wyraźny sygnał, że nietuzinkowe podejście do humoru i odrobina autoironii trafiają w gusta publiczności i – może nieco paradoksalnie – także w strategię jednej z najpoważniejszych firm technologicznych świata.
Warto podkreślić, że takie decyzje pokazują ewolucję podejścia Apple do swojej platformy streamingowej. Firma wydaje się coraz mniej formalna, skłonna do eksperymentów i odważniejsza w dostarczaniu treści, które mogą zaskakiwać nawet najbardziej lojalnych użytkowników. Przyszłość Apple TV+ rysuje się więc w coraz bardziej barwnych i nieprzewidywalnych kolorach.