W świecie technologii modne słowa, które z czasem zaczynają tracić swoje pierwotne znaczenie, nie są niczym nowym. Aktualnie w centrum tego zjawiska znajduje się określenie „agent AI” oraz jego pochodne, takie jak „agentowość” czy „agenticzny”. Choć samo pojęcie zyskało olbrzymią popularność w środowisku startupów i inwestorów, wielu specjalistów z branży technologicznej przyznaje otwarcie, że tak naprawdę nikt nie potrafi jednoznacznie zdefiniować, czym dokładnie jest „agent” wspomagany przez sztuczną inteligencję.
Partnerzy inwestycyjni z jednego z najbardziej znanych funduszy inwestycyjnych skupiających się na technologii i AI – Guido Appenzeller, Matt Bornstein i Yoko Li – podjęli próbę zdefiniowania tego pojęcia w jednym z odcinków ich podcastu pod tytułem „Czym jest agent AI?”. Próba ta pokazała, jak niejednoznaczne i luźne są obecnie ramy definicyjne tego terminu, mimo jego powszechnego użycia zarówno w startupach jak i w obrębie samego przemysłu technologicznego.
Fundusz, o którym mowa, zainwestował w tak głośne firmy zajmujące się AI jak OpenAI czy Anysphere (twórcy Cursor – narzędzia wspierającego programistów), a obecnie, według nieoficjalnych informacji, ma ambicje zebrania funduszu inwestycyjnego o wartości 20 miliardów dolarów, który byłby w całości przeznaczony na rozwój sztucznej inteligencji. W jednym z wcześniejszych wpisów przedstawiciele funduszu zauważyli, że każde stanowisko administracyjne będzie miało w przyszłości swojego „AI-kopilota”, a niektóre z tych ról zostaną w pełni zautomatyzowane przy pomocy agentów AI.
Termin „agent” stał się więc niemal synonimem rozwiązania sprzedawanego przez startupy działające na styku automatyzacji i sztucznej inteligencji. Jak zauważa Appenzeller, część produktów opisywanych jako agent AI to nic innego jak sprytna komenda (prompt) umieszczona nad istniejącą już bazą wiedzy. Przykładowo, taki „agent” może po prostu odpowiadać na pytanie od użytkownika, wybierając dopasowaną odpowiedź z wcześniej przygotowanego zestawu – coś, co już dawno znamy z prostych chatbotów obsługujących help deski w firmach.
W ostatnim czasie coraz więcej firm zaczęło jednak stawiać sobie wyższe cele. Przedstawiają swoje rozwiązania jako substytuty dla ludzkich pracowników, przekonując, że ich agenci AI potrafią myśleć, podejmować decyzje i działać w sposób niemal autonomiczny. Ale czy takie twierdzenia są rzeczywiście uzasadnione?
Zgodnie z opiniami samych twórców i inwestorów, aby agent AI mógł rzeczywiście konkurować z człowiekiem, musiałby spełnić zasady prawdziwej sztucznej ogólnej inteligencji (AGI). Musiałby posiadać zdolność działania przez dłuższy czas bez potrzeby ingerencji z zewnątrz, umieć zapamiętywać informacje długoterminowo i pracować nad rozwiązaniem problemów niezależnie. A tymczasem – jak podkreśla zarówno Appenzeller, jak i jego koleżanka z funduszu – takie funkcje jeszcze nie działają. I bardzo możliwe, że jeszcze długo nie będą.
CEO startupu Artisan, Jaspar Carmichael-Jack, zauważył, że rozwój tej technologii to znacznie trudniejszy proces niż wielu sądziło. Choć jego firma wypromowała się mocnym hasłem „przestań zatrudniać ludzi”, w rzeczywistości nadal aktywnie zatrudnia pracowników. Techniczne przeszkody w stworzeniu pełnoprawnego agenta AI są bowiem ogromne – począwszy od problemów z pamięcią długoterminową, przez tzw. halucynacje AI, czyli wymyślanie nieprawdziwych informacji, aż po kwestie związane z wysokimi kosztami operacyjnymi.
Yoko Li, próbując dać bardziej realistyczną definicję tego, czym agent AI może być dziś, stwierdziła, że powinien to być system oparty na dużym modelu językowym (LLM) umożliwiający wieloetapowe wnioskowanie i dynamiczne podejmowanie decyzji. Taki agent może nie tylko automatyzować polecenia, ale również samodzielnie decydować o tym, jak je wykonać — na przykład przeglądać bazę potencjalnych klientów, wybierać, do kogo wysłać wiadomość i tworzyć treść e-maili bez udziału człowieka. Może również analizować kod i decydować, gdzie należy go wdrożyć.
Jednocześnie nikt z dyskutujących nie wierzy, że w najbliższym czasie uda się całkowicie zastąpić człowieka agentem AI. Jak podkreślono, automatyzacja zawsze zastępowała niektóre czynności wykonywane przez ludzi, ale w praktyce prowadziła często do większego zatrudnienia — ponieważ zwiększona wydajność wymagała większego zaangażowania człowieka. Bornstein zauważył, że z perspektywy firm technologicznych łatwo zapomnieć, iż większość pracy wykonywanej przez ludzi opiera się na kreatywności i zdolności myślenia – cechach, których AI jeszcze długo nie osiągnie w wystarczającym stopniu.
Problem dodatkowo potęguje marketingowe przedstawianie agentów jako cudownego lekarstwa na wszystkie problemy kadrowe. Tego typu narracja — chociaż może pomóc startupom pozyskać inwestorów i zwiększyć wycenę — wprowadza w błąd opinię publiczną i klientów, budując nierealistyczne oczekiwania co do rzeczywistych możliwości obecnej sztucznej inteligencji.
Ostatecznie więc, skoro nawet entuzjaści technologii stojący za firmami inwestującymi miliardy w AI z rezerwą podchodzą do rewolucyjnych obietnic oferowanych przez niektórych twórców agentów AI, warto, abyśmy i my zachowali zdrowy dystans. Obecny rozwój sztucznej inteligencji to ekscytujący etap, ale dopiero początek drogi do stworzenia inteligentnych systemów zdolnych do prawdziwej autonomii.