Google ponownie staje przed sądem — tym razem w kluczowym etapie toczącej się od dłuższego czasu batalii sądowej ze Stanami Zjednoczonymi dotyczącej monopolu wyszukiwarki internetowej. Departament Sprawiedliwości (DoJ) USA dąży do wprowadzenia rygorystycznych środków zaradczych, które miałyby przeciwdziałać dominującej pozycji firmy na rynku wyszukiwarek internetowych. Dziś na sali rozpraw pojawił się dyrektor generalny Google, Sundar Pichai, który osobiście bronił strategii i działań własnej firmy, twierdząc, że proponowane rozwiązania mogłyby doprowadzić do końca funkcjonowania wyszukiwarki Google w jej obecnej formie.
Departament Sprawiedliwości domaga się od Google m.in. sprzedaży przeglądarki Chrome, zakazu zawierania umów dotyczących domyślnych wyszukiwarek — takich jak ta obowiązująca obecnie na urządzeniach Apple — oraz udostępnienia „kluczowych elementów” danych wyszukiwania konkurentom. Chodzi m.in. o informacje na temat sposobu rankingu wyników wyszukiwania czy interpretacji zapytań użytkowników. Według Pichaia, takie wymogi byłyby równoznaczne z ujawnieniem tajemnic handlowych firmy i skutkowałyby końcem innowacyjności Google Search.
CEO giganta technologicznego zaznaczył, że zmuszenie Google do dzielenia się danymi to w praktyce „de facto wywłaszczenie własności intelektualnej”. Sundar Pichai ostrzegł, że każda firma dysponująca tymi danymi mogłaby w pełni odtworzyć technologie wyszukiwarki Google, co stanowiłoby poważne zagrożenie dla dalszego rozwoju usług. Dodał również, że takie działania zniechęcą firmę do inwestowania miliardów dolarów w badania i rozwój, które od trzech dekad umożliwiały tworzenie nowatorskich rozwiązań i modernizację usług wyszukiwania.
W odpowiedzi na zarzuty o nieuczciwe praktyki Google broni także swojej polityki zawierania umów z producentami urządzeń mobilnych. Pichai stwierdził, że firma zamierza kontynuować tego typu współprace, jednak jest otwarta na renegocjowanie umów co roku oraz rezygnację z wyłączności. Przykładem takiego nowego podejścia ma być nadchodzący kontrakt związany z dodaniem funkcji Gemini, rozwijanej przez Google sztucznej inteligencji, do iPhone’ów obok rozwiązań dostarczanych przez OpenAI. To świadczyłoby o bardziej konkurencyjnej i transparentnej strategii współpracy z partnerami.
Sprawie przewodniczy sędzia Amit Mehta, który będzie brał pod uwagę argumenty obu stron przed podjęciem decyzji o ewentualnym wprowadzeniu remediów. Orzeczenie w tej sprawie ma zapaść jeszcze w sierpniu, jednak niezależnie od wyroku niemal pewne jest, że Google będzie się od niego odwoływać. To z kolei oznacza, że proces sądowy może ciągnąć się jeszcze przez wiele lat, a jego konsekwencje mogą na nowo zdefiniować zasady funkcjonowania rynku wyszukiwarek internetowych na całym świecie.
Trwający proces przeciwko Google nie tylko testuje granice prawa antymonopolowego w cyfrowej erze, ale również stawia pytania o skalę, w jakiej państwo może ingerować w rozwój technologii. Dla użytkowników i konkurentów decyzja ta będzie miała wpływ zarówno na prywatność danych, jak i jakość oraz różnorodność narzędzi wyszukiwania dostępnych w Internecie.